sobota, 2 maja 2015

latarnie

Są ludzie nie do zastąpienia. Gdy zabraknie, nic nie jest jak tak jak dawniej. I mają w sobie (zazwyczaj pod koniec życia , albo w jego drugiej połowie -chociaż nie zawsze) jakiś taki wewnętrzny blask. Światło. I człowiek nie wie do końca dlaczego, ale czuje, że warto ich słuchać. Tacy, gdy kawał ich życia już upłynie i mają za sobą mnogość doświadczeń, sukcesów i porażek, zdobytą wiedzę, dziesiątki mniejszych i większych życiowych decyzji- stają się mędrcami.

I gdy się ich słucha, coś sie w człowieku zmienia na lepsze. I żyjąc w tym pokręconym świecie zaczyna myśleć nieco inaczej.   Gdy brakuje nadziei zaczyna ją mieć. Gdy nie widział drogi, zaczyna ją dostrzegać.

Każda epoka ma takich ludzi. Nazwijmy ich latarniami. Świecą zwłaszcza wtedy, kiedy jest ciemno, gdy czasy mroczne. Wtedy też są najbardziej potrzebni. Gdy jest jasno, stają się nieco mniej widoczni, ale dobrze że są. Gdy coś zaczyna szarzeć - znowu się stają wyraziści.

Jakoś tak Pan Bóg ten świat wymyślił, że nigdy takich latarni nie brakuje. Nie są podobni do siebie - raczej bardzo różni -na miarę czasów w jakich przyszło im żyć. Nie trzeba ich specjalnie szukać. Pojawiają się bez specjalnego promowania. Wystarczy "spojrzeć sercem" , by je zobaczyć.

Niektórzy bardzo by chcieli być latarniami. Są tacy, którzy się za laterne uważają, a zupełnie nimi nie są. Albo tez próbują stosując różnorakie zabiegi socjotechniczne ogłosić -ten oto, czy tamten Wielkim Człowiekiem Jest (lub Był). Ale to się nie da. To nie działa w ten sposób. Autorytetu nie można zdobyć "z automatu". To raczej praca całego życia, by zdoby szacunek, uznanie i posłuch. I co ważne -staje się niejako mimochodem ("bycie autorytetem" jako jakiś życiowy czy polityczny cel wygląda z gruntu sztucznie i pachnie jakąś nieszczerością). Tu nie ma też demokracji - takich nie można wybrać. Liczy się serce i rozum.

Gdy latarnie odchodzą - żal. Zostają po nich pisma, wywiady, zapamiętane słowa, gesty, postawy - może jakieś filmy, dokumenty. I historie ich życia - bo zazwyczaj są świadkami historii. I świadkami tego, że dobro zwycięża nad złem, światło nad ciemnoscią a prawda nad kłamstwem. Pochylamy się z szacunkiem nad tym wszystkim co pozostawili. I dobra wiadomość jest taka, że puste miejsca się zapełniają. Ich uczniowie, słuchacze, wychowankowie sami z czasem - biorąc coś z tego dla siebie - stają się latarniami . I tak płynie czas. Tak funkcjonuje ludzkość. Bo niepodobna pomyśleć, co by było gdyby takich latarni zabrakło.

Myślę, że tak jak każdy ma swoje ścieżki, znajduje na tych ścieżkach swoje latarnie. Choć pewnie gdzieś te nasze ścieżki się krzyżują i mamy jakieś wspólne?

Jedną z takich latarni był profesor Władysław Bartoszewski, którego pogrzeb będzie pojutrze i Jemu właśnie dedykuję tę notkę.

(notkę umieszczam również na blogu dudi.blog.pl)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz