poniedziałek, 10 grudnia 2012

Niech znikną okna życia!


Temat właściwie już wybrzmiał. A może to tylko "oko cyklonu" i za chwile na nowo rozgorzeje dyskusja? Tak naprawdę nie do końca wiem jak do niego podejść i w jaki ton uderzyć dotykając tego tematu – czy taki "wołający o pomstę do nieba" wobec ludzkiej małostkowości ? Czy może tragiczny, w stylu "dokąd zmierza świat?!"a może wejść na jakiś mały piedestalik i przyjąć ton nie znoszący sprzeciwu i z poziomu moralnej wyniosłości bądź to pouczać, bądź szyderczo wyśmiewać? Ostatecznie postanowiłem spuścić nieco powietrze i jedynym co pozostaje jest zdziwienie...

Pierwsze moje zdziwienie dotyczy tego, że temat został w ogóle podjęty... oto komuś zaczęły przeszkadzać "okna życia"... - takie małe okienka, w których matka chcąca porzucić swoje dziecko może uczynić to w sposób bezpieczny – zapewniając dziecku zdrowie i życie. Takie okna prowadzone są głównie przez kalickie zakonnice – dziecko, gdy trafi do takiego okna przebywa pod ich opieką do czasu przyjazdu karetki pogotowia, następnie zostaje przewożone do szpitala na badania.Nie ma rozwiązań doskonałych i na pewno nie jest nim okno życia, ale na pewno jest po pierwsze odpowiedzią na dramat porzucania dziecka oraz alternatywą dla sytuacji zostawiania go na śmietniku, w krzakach czy choćby na ławce... lub – co gorsza – zabijania w jakikolwiek sposób... skoro dziecko ma zostać zostawione, lepiej by było to w miejscu, które nie zagraża jego zdrowiu i życiu. I skoro te okna , które mamy w Polsce pozwoliły uratować ponad czterdzieścioro dzieci (a a na przykład okna w Niemczech – niespełna 300) – znaczy, że mają racje bytu.

Drugie moje zdziwienie dotyczy źródła i sposobu postawienia problemu: otóż ONZ w imię prawa dziecka do poznania swoich rodziców chce wymusić na Unii Europejskiej zamykanie okien... No pięknie – prawo do poznania rodziców ważna rzecz... cóż jednak po takim prawie dziecku porzuconemu na śmietniku czy na klatce schodowej? A co ojcu po prawie do decydowania o losie dziecka, skoro zostało ono porzucone lub co gorsza - straciło życie? Tu nie trzeba jakieś skomplikowanej logiki, by uznać wyższość jednych praw nad drugimi. Życie to dobro wyższej wartości niż dobro jakim jest poznanie rodziców przez dziecko... i prawo do życia jest prawem ważniejszym niż prawo do poznania rodziców. Można więc – wykazując odrobinę dobrej woli i zdrowego rozsądku – uznać, iż okna życia funkcjonują w stanie wyższej konieczności – w trosce o dobro wyższej wartości , jakim jest życie dziecka, czyż nie? Ot i mamy prosty i nieskomplikowany sens istnienia okien życia...

Trzecie zdziwienie odnosi się do dyskusji medialnej jaka się rozpętała... zdumiewają mnie argumenty oraz kontekst – gdyż mam wrażenie , że każdy z atakujących próbuje ugrać przy okazji swoją gierkę (polityczną, ideologiczną). Głos zabrała oczywiście profesor Magdalena Środa. Ze Środą zazwyczaj zupełnie się nie zgadzam – tak jest i tym razem – zwłaszcza, że korzystając z okazji głosiła raczej swoje idee odnosząc się do meritum w sposób zdawkowy . Na jej naczelny argument , że okna to rozwiązanie z zamierzchłych czasów – "relikt epoki Dickensa" jak to zgrabnie sformułowała - można by zapytać tylko: no i co z tego?? Ileż mamy narzędzi społecznego funkcjonowania mających swoje źródło w średniowieczu, czy nawet starożytności i nikt nie kwestionuje ich funkcjonowania?
Twierdzi Środa: "w XXI w. dzieci powinny mieć nie tylko prawo do przeżycia, ale też inne prawa." - ależ oczywiście, dlaczego wobec tego zamykać okna życia ? A czy dzieci w XXI w nie mają praw? Zajmijmy się prawem do przeżycia w pierwszym rzędzie – a inne prawa takim dzieciom również zostają zapewnione – wobec uproszczonych procedur szybko trafiają do adopcji i mają zapewnione bezpieczne życie. Zresztą Środa głosi swoje idee , do meritum odnosząc się raczej zdawkowo... (przy okazji: czy rzeczywiście nie ma czegoś takiego jak instynkt macierzyński, jak twierdziła w jednej z dyskusji??)

Samą siebie przeszła Joanna Senyszyn twierdząc, że dla dzieci nie powinno być okien życia, ale dla zwierzątek, owszem... No coments. Senyszyn próbuje wykazać że Kościół broni okien życia jako alternatywy dla aborcji, antykoncepcji, edukacji seksualnej w szkołach itp... Ot prosta próba ugrania swojej gierki politycznej i demonstracji swojej nienawiści do KK ...

Niech znikną okna życia ! Jestem za! Ale jedynym powodem ich zniknięcia niech będzie to, że przestaną być potrzebne. Póki jednak choć jedno dziecko na rok przeżyje dzięki nim walka z ich istnieniem w imię jakiejkolwiek poprawności – prawnej czy politycznej jest jakaś taka... nieludzka...

Stained Glass Window

2 komentarze:

  1. Przy okazji tej medialnej dyskusji przypomniały mi się jedne z zajęć sprzed kilku lat z ówczesnymi czwartoklasitami. Rozmawialiśmy o prawach człowieka. Gdy doszliśmy do prawa do poznania swoich rodziców jeden z chłopców poruszył temat okien życia twierdząc, że są one złym pomysłem, gdyż niejako zachęcają matki do oddawania swych dzieci, no i w efekcie nie zna ono potem swoich rodziców. Przyznam, że mnie zaskoczył. Przygotowując się do zajęć nie pomyślałam w ogóle o takich miejscach, nawet w odnieseniu do prawa do życia. Zapytałam chłopca co ma zrobić kobieta która nie chce zatrzymać swojego właśnie narodzonego dziecka. No i między dzieciakami wywiązała się dyskusja. Do dziś pamiętam zdumienie jakie wywołał u mnie poziom tej rozmowy. Ja właściwie tylko siedziałam i przysłuchiwałam się obserwując w którą stronę to wszystko zmierza, bo nie wiele mogłabym dodać do tej rozmowy 10-latków! Po kilkunastu minutach WSZYSCY byli jednomyślni - okna życia nie są złym rozwiązaniem, prawo do życia jest ważniejsze od prawa do poznania swoich rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  2. bo sprawa jest prost Entropko - nie trzeba jakichś wielkich filozofii, by uznać dobro tego rozwiązania. Nawet dziecko potrafi jeśli chwilę pomyśli (tym większy wstyd dla dorosłych)

    OdpowiedzUsuń