Tak sobie zerkam na blogosferę od lewa do prawa i na prasę – od tej tej najbardziej radykalnej do tej wyważonej i statecznej , bo jako człowiek z natury ciekawy i chcący wiedzieć, lubię wyrabiać sobie pogląd na cokolwiek poznając różne punkty widzenia – i mam kilka spostrzeżeń, którymi dzisiaj chciałbym się podzielić – zwłaszcza w kontekście wzajemnego komunikowania się i patrzenia na siebie nawzajem:
wchodzimy w ramy – umieszczamy się w ramach własnych, światopoglądów , przekonań i wyznawanych prawd... To jest "oczywista oczywistość" – cytując klasyka... Biorą się te ramy skądś – są wypadkową środowiska , w którym przyszło nam żyć, spotkań, rozmów, doświadczeń, obserwacji i wielu, wielu innych czynników... To dobrze że są. One nas jakoś określają i umiejscawiają. Dzięki nim jesteśmy identyfikowalni. To jest to co nazywamy tożsamoscią.... Same w sobie są neutralne – trudno pokazać lepsze lub gorsze , bardziej lub mniej właściwe – bo taka ocena zależy właśnie od ram w jakich człowiek się znajduje.
ale
do tych ram – w sobie i w innych - można podchodzić bardzo różnie. I właśnie na tych podejściach chciałbym się skupić - bo od podejścia zależy czy ramy w których jesteśmy stają się dobrodziejstwem czy problemem , błogosławieństwem czy przekleństwem....
Widzę więc najpierw tych , którzy zamykaja się w swoich ramach – wtedy to kim jestem i to co myślę oddziela mnie od innych – i paradoksalnie, w imię mojego poczucia godnosci własnej wartosci powstaje mur, twierdza zbudowana z przekonań i poglądów.. A z za muru , to tylko strzelać...
To zamknięcie pociąga więc ze sobą niechęć, wrogość, brak szacunku a ostatecznie nienawiść. Wtedy inny staje się wrogiem. To niesie ze sobą łatwe podziały na swoich i obcych, prawdziwych i nieprawdziwych, lepszych i gorszych . Pojawia się pokusa łatwych klasyfikacji, przyporządkowań i wreszcie : segregacji. Wędrując po szerokich przestrzeniach netu wciąż doświadczam takiego podejścia i nie przynależy ono tylko do jedej opcji politycznej czy światopoglądowej. Byłem już i lemingiem i oszołomem, zatwardziałym konserwatystą i przebrzydłym liberałem, katolem, różową hieną i chodzącą patologią, heretykiem, radykałem... ba... nawet okultystą (!). I spotykając się z takim podejściem widzę zazwyczaj mur a nie widzę furtki. Choć za tą furtką może być świat godny zainteresowania...nie sposób go jednak poznać .
Drugie podejście – chyba rzadsze - niesie w sobie rys otwarcia – ramy pozostają ramami ,fundamentalne wartości pozostają nienaruszone, jednak postawa jest inna - jest zaproszeniem do podróży i odkrywania świata w tych ramach ukrytego... Czasem bywają w tym świecie bariery – nawet te nieprzekraczalne, ale nie ma oblężonych twierdz. Spotkanie z tym co inne, odmienne nie łączy się tu z nienawiścią czy niechęcią, raczej z ciekawością – to może zaowocować rozwojem , zmianą oraz tym, że ostatecznie ramy się zmienią, poszerzą.Wszak z innosci mozna czerpać a nawet się nią zachwycać.
Nie jest to świat atakowania czy obrony, raczej dialogu, rozmowy i wyjaśniania sensów.
Trochę w myśl tego , co pisał Eckman w swojej Desideracie : O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie, bądź na dobrej stopie ze wszystkimi. Bo nie chodzi o żadną miękkość ani uległość – jak mogłoby się wydawać w pierwszym momencie.Raczej umiejętność po pierwsze - zrozumienia "innego", po drugie – wyrażenia siebie, po trzecie wreszcie – spotkania.
Języki tych dwóch postaw również się różnią - w pierwszej jest dużo wojny, walki, konfliktu, obrony, w drugim więcej pokoju i obserwowania, w pierwszej są wykrzykniki, w drugiej przecinki i znaki zapytania, w pierwszej się oświadcza i obwieszcza, w drugiej pyta, słucha i odpowiada, i na końcu - w pierwszej raczej nadaje , w drugiej odbiera.
Bliżej mi do drugiego podejscia . Wciąż się go uczę, bo chyba jest trudniejsze. I widać jego brak. Nieco patetycznie powiem, że takiego podejścia trzeba dzisiejszemu światu.
I jakoś bliżej jest mi do tych, którzy - choć różni ode mnie – są otwarci na spotkanie, niż do tych, którzy są podobni, ale uważają, że świat ukryty w ich ramach jest tym jedynym , prawdziwym i nie uszanują żadnego innego.
Zakończę cytatem z Modlitwy Pana Cogito – podróżnika - Zbigniewa Herberta:
"żebym rozumiał innych ludzi inne języki inne cierpienia a nade wszystko żebym był pokorny"